piątek, 13 marca 2015

Halo, Halo ! Zagląda tu ktoś jeszcze ? :)

Mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętacie, a jak nie to chociaż postaracie się coś sobie przypomnieć na mój temat, a raczej na temat moich opowiadań ^^
Chciałabym Was zaprosić do przeczytania zupełnie nowej historii, którą będę publikowała na nowym kącie jako Faith Morrow ( a na marginesie, tak właśnie nazywa się nowa bohaterka )
Mam nadzieję, że chociaż zajrzycie i przeczytacie notkę dotyczącą bohaterów. Nie jest to jakaś rewelacja, ale myślę, że dzięki Waszemu wsparciu trochę rozkręcę się w trakcie.
A więc zostawiam Wam tutaj link i mam nadzieję, że do zobaczenia :)
http://i-have-got-my-faith.blogspot.com/

środa, 27 sierpnia 2014

P.S. Kocham Cię - Epilog

5 miesięcy później
Perspektywa Mario Götze
Dortmund

Nigdy się czegoś takiego nie spodziewałem. Moje obecne życie w przeciągu ostatnich kilku miesięcy zmieniło się diametralnie. Straciłem kobietę, którą kocham, przeszedłem próbę samobójczą, odzyskałem przyjaciela, by później go stracić. Jednak ostatni czas był najgorszy. Z dziecinnego chłopaka musiałem zmienić się w odpowiedzialnego faceta. Bo teraz nie jestem już sam. Zostałem rodzicem, nie to dziecko nie jest moje. Ta kruszynka nazywa się Maya, Maya Reus. I to ja jestem jedyną osobą, która jej została. Tylko ja... Pozwólcie, że opowiem wam moją, naszą historię.

***

Wrócił, Marco wrócił do Dortmundu. Melanie wybaczyła mu. Mieli zostać rodziną. Oczekiwali dziecka. Byli tak bardzo szczęśliwi, ja też byłem. To w końcu moi najbliżsi. Jednak wystarczył moment. Mydlana bańka prysła.
Pewnego dnia po autostradzie jeździł szaleniec. Pijany. Ponad 2,5 promila alkoholu we krwi. Pił i wsiadł za kierownicę. Żadne hasła reklamowe nie podziałały. Przyczynił się do śmierci dwójki ludzi.



Melanie z miejsca została zabrana do szpitala. Akcja porodowa była bardzo trudna. Mel straciła wiele krwi, a dziecko ledwo przeżyło. Marco nie miał jednak tyle szczęścia. Zmarł w dniu wypadku, jednak kilka chwil przed śmiercią udało mu się zobaczyć swoją córeczkę. Przytulił ją do piersi, a kilka minut później jego serce przestało bić. Melanie nie umiała poradzić sobie z odejściem ukochanego. Wpadła w depresję. Nic nie jadła, nie piła, odmawiała brania leków. W końcu także odeszła. Do dziś myślę, że jej serce nie wytrzymało tej rozłąki. Umarła z tęsknoty, pozbawiając Mai ostatniego z rodziców.



Nie miałem innego wyjścia. Nie mógłbym pozwolić, żeby córka moich najlepszych przyjaciół trafiło do domu dziecka. Postanowiłem, że zajmę się nią. Początkowo pogodzenie rodzicielstwa z piłką było dla mnie bardzo dużym wyzwaniem. Jednak Borussia mi pomogła. Każdy choć przez chwilę chciał zająć się małą. Była w końcu ostatnią pamiątka po naszej wielkiej legendzie.


Dzisiaj wybrałem się z małą na cmentarz. Chodziliśmy tam dość często. Bo choć pokochałam Majkę jak własną córeczkę, nigdy nie pozwolę by zapomniała o swoich prawdziwych rodzicach. Moja córeczka teraz spała w wózku, a ja siedziałem na kamiennej ławce i wpatrywałem się w nagrobek. Na płycie widniały imiona moich przyjaciół. Byli tak bardzo młodzi. Po moich policzkach pociekły łzy. Tak bardzo za nimi tęskniłem. Do tej pory nie udało mi się pogodzić z ich śmiercią. Powinni tu być. Powinni cieszyć się z rodzicielstwa, razem wychowywać córkę. Z kieszeni kurtki wyjąłem kopertę, w której znajdował się list. Moja ostatnia wiadomość od mojej wielkiej miłości. Od Melanie. Zacząłem czytać treść po raz setny, jednak sprawiało mi to przyjemność, pokrzepiało moje serce.


        " Kochany Mario,
Przeczuwam, że to już koniec, że za kilka dni moje życie się skończy. Może z jednej strony tak będzie lepiej. Myślę, że po odejściu Marco nigdy już nic nie wróci do normalności w moim życiu. Myślę, że nie będę umiała wychować mojej córeczki tak jak chciałam tuż przed jej narodzinami. Nie poradzę sobie. Nie mam już siły. Ale Mario, ja wiem, że ty mi pomożesz. Że gdy odejdę ty zaopiekujesz się moim skarbem. Wiem, że Maya przy tobie będzie miała najlepszą opiekę. Przepraszam Cię, że nakładam na Ciebie taką odpowiedzialność, ale nie mam innego wyjścia. Więc proszę, zrób to dla mnie. To moja ostatnie życzenie przed śmiecia.

Żegnaj,
Melanie.

P.S. Kocham Cię. Nigdy nie przestałam i tak już na zawsze zostanie. Za życia jak i po nim.




 KONIEC.


Dziękuję wam za każdy komentarz.
Dziękuję wam za każde wyświetlenie.
Dziękuję wam za każdą obserwację.
Dziękuję, że byłyscie ze mną od początku tej historii.
Dziękując jednocześnie przepraszam.
Za długie przerwy, za krótkie rozdziały, za nudną treść, za zakończenie.
Gdy zaczęłam pisać tego bloga nie wiedziałam, że ta historia skończy się w ten sposób, w taki smutny.
Za to was przepraszam, ale chciałam przez to pokazać, że miłość jest najważniejszym uczuciem w życiu człowieka.
Że bez niej jesteśmy nikim.
Mario miał rację, Melanie umarła z tęsknoty.
Jest motyw zaczerpnięty z mojego własnego życia.
Moja babcia umarła w walentynki, miesiąc po śmierci mojego dziadka, a jej męża.
Była zdrowa, jedyną jej chorobą była tęsknota z mężczyzną którego kochała.

Na dzisiaj juz kończę tę historię, ale nie żegnam się z Wami.
Zapraszam was na mojego drugiego bloga, którego niedawno zaczęłam.
Dla zachęty zostawiam tutaj prolog, mam nadzieję, że się Wam spodoba.

Straciłem ją na zawsze.
Jej odejście zmieniło wszystko. 
Widziałem to na własne oczy.
Widziałem jej śmierć, której sceny powracają do mnie każdej nocy.
Sznur, zaciskający się na bladej, łabędziej szyi.
Czarne włosy opadające pasmami na czoło.
Kończyny, które bezwładnie spływają wzdłuż jej ciała.  
Oczy bez wyrazu, wpatrzone w dal.
Rozchylone wargi krwistego koloru.
Moja reakcja była natychmiastowa, wręcz mechaniczna.
Odwiązałem sznur z wierzby, przy której skonała, a zimne ciało mojej ukochanej zacząłem tulić do swojego. 
Nie mogłem uwierzyć, że Isabel to zrobiła, że zostawiła mnie tutaj całkiem samego.
 Że nasze pożegnanie sprowadzi mnie do miejsca, w którym się właśnie znajdowałem.
- Skazuje pana na 10 lat skazania wolności, za zabójstwo Isabel Marie Smith - usłyszałem głos sędziego. 
- Isabel, Isabel kochanie... Błagam, powiedz, że jestem niewinny - modliłem się w duchu, jednak to nic nie dało. Kilka minut później zostałem wyprowadzony do więzienia, a następnie zamknięty w ciasnej celi, gdzie miałem spędzić następne lata mojego życia. 


http://nie-potrafie-z-ciebie-zrezygnowac.blogspot.com/ 



piątek, 25 lipca 2014

21 " Czy jestem w niebie ? "

Perspektywa Melanie

Siedziałam obok szpitalnego łóżka i wpatrywałam się w śpiącego chłopaka. Moja dłoń spoczywała na jego dłoni, drugą zaś głaskałam jego policzek. Tak bardzo chciałabym, żeby się obudził. Tęskniłam za nim, a świadomość, że zrobił on to z mojej winy, wykańczała mnie. Każdego dnia przychodzę tutaj pełna nadziei, która opuszcza mnie gdy pielęgniarka, bądź Lena, która często tu zaglądam, każe wracać mi do domu. Niedawno przyszedł Nuri, jednak dzisiaj było bardzo mało mówmy. Zamieniliśmy ze sobą może z dwa zdania, co było do nas niepodobne.
- Hej, co się stało ? - spytałam gdy on tak wpatrywał się tempo w ekran telefonu.
- Nic się nie stało, Mel - uśmiechnął się krzywo, nieszczerze.
- Przecież widzę Şahin - spojrzałam na niego zatroskanym wzrokiem.
- No dobra... - chciał mówić, ale przerwało mu głośne pikanie, które wydała jednak z maszyn, do której był przypięty Mario.
Do sali natychmiast przybiegli lekarze i pielęgniarki, które wyprosiły nas z sali. Tak więc czekaliśmy w strachu i niepewności. Ja chodziłam nerwowo po korytarzu, zaś mój przyjaciel siedział załamany z twarzą schowaną w dłoniach. Zupełnie tak jakby spodziewał się najgorszego, jakby nie wierzył w mojego Mario. Po jakich 20 minutach z sali wyszedł lekarz i podszedł do nas.
- Pan Mario się wybudził, jego stan jest stabilny - uśmiechnął się, a mi kamień spadł z serca.
- Czy możemy go zobaczyć ? - spytałam.
- Tak, ale proszę pojedynczo, gdyż nie wolno przemęczać pacjenta - powiedział i udał się do swojego gabinetu.
Nuri kazał mi iść pierwszej, chyba wiedział, że bardzo mi na tym zależy. Gdy weszłam do sali piłkarz leżał nieruchomo i wpatrywał się gdzieś w sufit. Wolno podeszłam do łóżka i usiadłam obok na krześle. Chyba mnie usłyszał, bo spojrzał w moją stronę.
- Czy jestem w niebie ? - spytał niemalże szeptem.
- Dlaczego tak sądzisz ? - odszeptałam zszokowana jego pytaniem.
- Bo jesteś aniołem, wyglądasz zupełnie jak ta dziewczyna, którą kochałem za życia - powiedział i znów wpatrywał się sufit. - Ona śniła mi się cały czas zanim umarłem, wiesz ? Byliśmy razem, byłem szczęśliwy jak nigdy...
- Mario, kochanie, ty żyjesz. Nie umarłeś, jestem tutaj z Tobą. To ja, Melanie... - powiedziałam, gdy po moich policzkach pociekły łzy.
- Ale przecież byłem na tej autostradzie, rozmawiałem z Tobą, żegnałem się, a potem było to uderzenie. Miałem umrzeć, miało się udać. Ja chciałem odejść ! - po jego policzku poczekła samotna łza.
- Przestań ! Przestań, słyszysz ?! Chciałeś odejść i co ? Zostawić mnie tak po prostu ? - spytałam.
- Przecież to ty zostawiłaś mnie - przypomniał mi.
- Nie jestem już z nim, nie jestem z Marco - wyszeptałam.
- Ale dlaczego ? - spytał zszokowany moją odpowiedzią.
- Tak po prostu, może mu się znudziłam - wyszeptałam - ale wiesz, to nie jest najgorsze - dotknęłam się do jeszcze płaskiego brzucha. - Jestem z nim w ciąży - wtedy juz się rozpłakałam.
- Chodź tu - poklepał miejsce obok siebie. Wstałam i usiadłam, a on wtulił mnie w swoje ramion. Siedzieliśmy tak w ciszy dopóki on jej nie przerwał.
- Pomogę Ci Melanie, oczywiście jeśli będziesz chciała. Jeśli Marco nie wróci. Będę to robił jako twój przyjaciel i jako przyjaciel Marco, dobrze ? Dobrze, Melanie ? - spytał mnie. Popatrzyłam w jego ciemne oczy i mimowolnie uśmiechnęła się.
- Dobrze - powiedziałam i wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko mogłam...


***

Perspektywa Marco c.d.

- Reus, posłuchaj...Mario...on...- juz nie mogłem wytrzymać w tej niepewności i wybuchłem.
- Nuri no mów ! -krzyknąłem do słuchawki.
- Obudził się - te dwa słowa sprawiły, że wybuchła we mnie fala szczęścia. To nie koniec, jeszcze będę mógł z nim porozmawiać, przeprosić go.
- Co on teraz robi, jak się czyje ? - zacząłem zasypywać go pytaniami.
- Jego stan jest stabilny, jest teraz u niego Melanie - na dźwięk imienia mojej ukochanej wzdrygnąłem się.
- Nuri niedługo przylecę do Dortmundu, obiecuję - powiedziałem i rozpaczyłem się.
Musiałem jakoś działać, musiałem odzyskać dziewczynę i przyjaciela. Bez nich moje życie nie ma sensu. Najgorsze jest chyba to, że te dwie osoby razem się wykluczają. Nie wiem czy znajdę jakiś sposób na to by być szczęśliwym. To jest zbyt trudne. A ja w tej walce okazałem się za słaby.
Ale zobaczymy, zobaczymy co przyniesie jutro....



Aaaa.... przepraszam Was bardzo. Rozdział pojawił się tak późno i w dodatku jest straszliwie krótki.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam...
Postaram się napisać następny dużo dłuższy jeśli tylko będę miała wenę.
Pozdrawiam Was gorąco.

Next = 12 komentarzy.

Zapraszam na nowego bloga: www.nikt-cie-nie-pokocha.blogspot.com

środa, 25 czerwca 2014

20 " Isco "

Zapraszam do zakładki bohaterowie


" Daje słowo, oddałbym wszystko by być dziś z Tobą "

Narracji 3-osobowa

I odszedł, zostawił ją samą. Tak bezbronną jak małe dziecko. Złamał jej serce chodź zrobił to nieumyślnie. Prawda jest taka, że w tym momencie cierpią oboje. On, który z lotu ptaka wpatruje się w znikający za oknem krajobraz Niemiec, nieświadomy tego, że kobieta jego życia próbowała utrzymać go przy sobie. Jest jeszcze i ona. Zapłakana dziewczyna stojąca na środku gmachu lotniska, ciągle patrząca w ten sam punkt. Tunel gdzie ostatnim razem mogła dostrzec swojego ukochanego. Ich serca ogarnął smutek spowodowany odejściem najważniejszej osoby w życiu. Gorzki żal, którego nie da się powstrzymać. Ból, bo przecież każdy wie, że bez siebie nie potrafią normalnie funkcjonować. Jedno jest dla drugiego życiodajnym tlenem, a przecież bez niego nie da się normalnie żyć. Oni już też nie mogą, ich dusze powoli umierają, pytanie tylko czy pojawi się ktoś, kto będzie umiał zatrzymać ten proces ?


Kilka dni później
Perspektywa Melanie

Moje życie stało się koszmarem. Złym snem, z którego nie mogę się wzbudzić. Moja codzienna życzywistość jest tak bardzo ponura. Pewnie gdyby nie moja kruszynka, którą noszę pod swoim sercem, stoczyłabym się na dno. Wróciła do narkotyków i alkoholu, ale ja się nie poddam. Mam dla kogo żyć, nie chce aby mojemu dziecku zabrakło czegokolwiek, wystarczy, że będzie się wychowywało bez ojca. Choć wydaje mi się, że Marco byłby świetnym rodzicem...


Retrospekcja

- Reus, zabije Cię - powiedziałam gdy wchodziliśmy schodami na wierzę Floriana.
- A co, wymiękasz już ? - zaśmiał się.
- A żebyś wiedział - powiedziałam zła.
- To już pani pomagam - wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam się w jego silne ramiona. Postawił mnie gdy już byliśmy na samej górze.
- Boże Marco - odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam uśmiech na jego twarzy - Tu jest pięknie... Rozejrzałam się jeszcze kilkanaście razy i chłonęłam widoki Dortmundu nocą, coś niesamowitego. Poczułam jego ręce w mojej talii, usta na szyi.
- Kocham Cię Marco - szepnęłam odwracając się w jego stronę. Oczy blondyna były tak bardzo piękne, a jego ciepły wzrok był skierowany tylko i wyłącznie w moją stronę.
- Też Cię kocham Mel, nawet nie wiesz jak bardzo - pocałował mnie w czoło. Ten chłopak dawał mi bezpieczeństwo, tylko przy nim czułam się taka szczęśliwa. Każdy jego pocałunek, gest, spojrzenie to coś magicznego.
- Marco, co jest twoim największym marzeniem ? - spytałam po chwili ciszy błądząc opuszkami palcy po jego pięknej twarzy.
- Moim największym marzeniem jest to, że kiedyś w przyszłości gdy przyjdzie na to czas powiesz mi tak. Chciałbym, żebyś została panią Reus, a tutaj - rękoma zaczął gładzić mój płaski brzuch - miała początek Maya i Maks.
- Marco... Ty naprawdę tego chcesz ? - po moich policzkach pociekły łzy wzruszenia.
- Kochanie, nie płacz - kciukiem wywarł krople. - Oczywiście, że tego chcę. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Moje życie bez Ciebie byłoby nie do zniesienia - przerwał na chwilę i splutł nasze dłonie - A jak Ci się podobają imiona naszych dzieci ? - uśmiechnął się nieśmiało.
- Podobają mi się bardzo i pasują do mojego nazwiska.
- Kochanie, nasze dzieci będą nosiły nazwisko Reus - upomniał mnie.
- Niby dlaczego, przecież to ja je urodzę - powiedziałam z uśmiechem.
- Ale nie bez moich plemników - zaśmiałam się na to stwierdzenie i pocałowałam go w usta.- Niech ci będzie - w końcu mu uległam. Przez kilka następnych chwil wpatrywałam się w ulicę Dortmundu, który powoli budził się do życia.

Koniec Retrospekcji

Gdy przywołuje te wspomnienia w moje głowie budzi się smutek. Bo prawda jest taka, że to moja wina. Moje dziecko zostanie pozbawione jednego z rodziców przeze mnie.
-Marco, tak bardzo za Tobą tęsknię - pomyślałam.
- Kurwa Melanie, uspokój się ! Nie zachowuj się jak ofiara losu. Odszedł, trudno. Czasu nie cofniesz ! - powiedziałam cicho. Muszę się otrząsnąć bo wieczne rozmyślanie o Marco i tak nic nie da. Pogorszy tylko jeszcze gorzej sytuację.
Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i przejrzałam się w dużym lustrze. Brzuszka jeszcze nie było widać, ale to dopiero początek drugiego miesiąca. Najważniejsze jest to, że maluch rozwija się prawidłowo. Zeszłam na dół by zjeść śniadanie, a potem wyszłam i udałam się w kierunku tutejszego stadiony, gdyż dostałam posadę, o której opowiadał Nuri. Ta praca bardzo mi się podobała. Piłkarze i inni pracownicy byli bardzo mili i szybko złapałam z nimi dobry kontakt. A dzisiaj w klubie mają nastąpić zmiany. Przybywa nowy zawodnik. Piłkarz Realu, który zgodził się na wypożyczenie do BVB. Isco. Zobaczymy jak potoczy się nasza współpraca. Mam nadzieję, że nie będzie źle, w końcu lepiej nie mieć wrogów.
Gdy weszłam do środka Iduny udałam się do mojego gabinetu. Był bardzo ładny, przestronny. Znajdowało się w nim duże biurko, dwa wygodne fotele wokół niego, szafy gdzie trzymałam karty chłopaków oraz bardzo wygodna kanapa. Chłopaki uznali, że w moim stanie nie mogę się przemęczać. Eh...czasem są nieznośni. Nikt oprócz Nuriego i Kloppa nie wie, że Marco jest ojcem mojego dziecka. Pewnie zaraz by go o tym powiadomili, a tego bym nie chciała. Gdy wykonywałam swoją pracę i uzupełniałam karty na mecz wyjazdowy, ktoś zapukał do drzwi. Krzyknęłam - Proszę - i moim oczom ukazał się Sahin, jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Hej - przywitał się siadając na fotelu.
- Hej - odpowiedziałam nie przestając pracować.
- Jak się dzisiaj czujesz ? - spytał i uśmiech mimowolnie zszedł z jego twarzy.
- Hmm... Niech pomyślę. Facet, którego kocham wyjechał, ja noszę teraz jego dziecko, a on nie ma o tym pojęcia. Ponadto Mario cały czas leży w śpiączce i nie wiadomo czy się wybudzi. Nie no, wszystko jest w porządku - zaśmiałam się ironicznie.
- Melanie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. A teraz zapraszam Cię na trening, musisz poznać nowego gracza Borussii Dortmund - wyciągnął do mnie ręce i pomógł mi wstać. Następnie podał mi ramię i ruszyliśmy w kierunku murawy.
- Nuri nie musisz się o mnie tak troszczyć - przypomniałam.
- Muszę, uwierz. Bardzo Cię lubię Mel, jesteś świetną przyjaciółką, a poza tym obiecałem Marco, że będę przy tobie. Ale nie myśl sobie, że robię to tylko dla niego - mrugnął do mnie.
- Nuri jesteś kochany, nigdy nie uda mi się tobie odwdzięczyć...
- Mel, wystarczy, że jesteś - objął mnie przyjaźnie ramieniem. -Chociaż, nie powiem, raz na jakiś czas możesz się zaopiekować Ömerkiem - zaśmiał się.
- To oczywiście mogę robić, bo go uwielbiam.
- I vice versa - weszliśmy na murawę i wtedy zobaczyłam że wszyscy zawodnicy ustawili się w okręgu, a między nimi stał Jurgen i osobnik, którego nie znałam - Isco. Gdy trener nad zobaczył, szybko przywołał gestem dłoni.
- Francisco, to jest Melanie. Nasza ukochana pani psycholog - powiedział przyjaźnie trener. Spojrzałam na młodego piłkarza, który uśmiechał się do mnie uprzejmie. Zrobiłam kulka kroków w jego stronę.
- Melanie - podałam mu rękę, która chwycił i ucałował szarmancko.
-Francisco, ale może mówić mi Isco.
- Oczywiście, a teraz wybacz, ale obowiązki wzywają - powiedziałam i ruszyłam w kierunku ławki rezerwowych, aby pomówić z Kloppem.

Perspektywa Marco

Madryt - miasto, w którym miało odmienić się moje życie, odmienić na lepsze. Czy tak się stało ? Nie, czuje się tutaj fatalnie. Oczywiście poznałem kilku naprawdę fajnych chłopaków, ale nikt inny nie zastąpi mi moich Borussen i Melanie. Melanie, moja kochana Melanie. Tak bardzo za nią tęsknie. On jest moim życiem, nie umiem bez niej funkcjonować. Myślałem, że w Hiszpanii zapomnę o wszystkim, że poznam tu jakaś dziewczynę, ale nic z tego. Może tutejsze kobiety są i bardzo ładne, ale żadna nie przebije JEJ. Gdy kończyłem jeść śniadanie do moich drzwi zadzwonił dzwonek. Wstałem z krzesła i powędrowałem, aby zobaczyć kto to. Był to Sergio. To właśnie z nim nawiązałem tutaj najlepszy kontakt, naprawdę go polubiłem.
- Hej Marco - przywitał się uściskiem dłoni.
- Hej, wejdź - zaprosiłem go do środka, a następnie udaliśmy się do salonu. - Napijesz się czegoś ?- spytałem gdy usiadł na kanapie.
- Nie, dziękuję. W zasadzie wpadłem tylko na chwilę. Chciałem się spytać czy może nie masz ochoty pojechać ze mną i dzieciakami na spływ kajakowy. José cię uwielbia, a poza tym nie chce, żebyś spędził znowu cały weekend sam. Wiem, że cały czas myślisz o Mel, ale gdy siedzisz w domu zupełnie sam, jest jeszcze gorzej. Wiec jak, dasz się namówić ? - spytał.
- Brzmi fajnie, myślę że mógłby się z wami zabrać- uśmiechnąłem się.
- Może udałoby się jeszcze namówić Ronaldo, żeby wybrał się z Juniorem.
- Czyli widzę, że tylko ja bez dziecka - zauważyłem.
- Jeśli chcesz mogę ci sprzedać José - zaśmiał się.
W tym czasie zadzwonił mój telefon. Zgorzałem na wyświetlacz. Dzwonił Nuri.
- Przepraszam na chwilę - powiedziałem i odebrałem.
- Hej - przywitałem się.
- Marco, posłuchaj. Mario...on...c.d.n.

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 19 " Moje szczęście odeszło "

Jak dużo chwil mieści się w życiu ?
Jak dużo prób potrzebuje serce ?
Powiedz, poddasz się ?
Obawiasz się bólu ?
Ty wiesz czego ja nie wiem,
Ja wiem czym jest nadzieja.
Nie zapomnij, nie zapomnij, co nam zostanie...





Perspektywa Marco

Wiem, może i jestem egoistą. Może zawiodłem wszystkich. Ale ja muszę, muszę wyjechać bo inaczej nie poradzę sobie z własnym życiem... Wszystko w tym mieście przypomina mi o tej brunetce. Moje łóżko wciąż pachnie jej perfumami... A może to tylko ci się wydaje ? Może chciałbym, żeby tak było ? Jedno jednak wiem na pewno. Melanie Hainemann i ja nigdy nie będziemy razem. Za bardzo ją skrzywdziłem, zawiodłem, zraniłem. Ona już nigdy mi nie wybaczy, wszystko przekreśliło moje zachowanie w szpitalu. To właśnie tamtego dnia moje całe życie legło w gruzach, a ja do tej pory nie umiem sobie z tym poradzić. Ale może dzisiaj będzie juz lepiej. Wieczorem mam samolot do Madrytu. Swoją drogą klub szybko załatwił to wypożyczenie. Dowiedziałem się, że również nowemu nabytkowi BVB bardzo na tym zależało. Ciekawe co wydarzyło się w jego życiu, że chciał na jakiś czas zmienić klub. Może jego historia jest podobna do mojej ? Można tak gdybać, ale ja chyba nigdy nie dowiem się co go pchnęło do podjęcia tej decyzji.
Dzisiejszego dnia mam do załatwienia jeszcze jedną sprawę. Muszę odwiedzić Mario i zostawić mu pewną wiadomość. List, na wypadek gdyby się jeszcze kiedyś przebudził, a mnie przy nim nie będzie. Teraz zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nie chcę wyjeżdżać... Moim największym marzeniem jest, aby Mel przyjechała i powiedziała, że mi wybacza, że mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Jednak tak się nie stanie. Jestem tego świadomy, jednak gdzieś w głębi serca mam nadzieję...
- Eh, Marco przestań ! - skarciłem się w myśli gdy wsiadałem do samochodu. Wspomnieniami wróciłem do dzisiejszego ranka, ostatniego treningu w tym sezonie z ukochanym klubem. Chłopcy zaakceptowali mój wybór wiedząc w jakiej znalazłem się ciężkiej sytuacji życiowej. Jedynym wyjątkiem był Nuri... Cały czas powtarza mi jakim jestem idiotą, że się poddaję i nie walczę o Mel. Mówi, że mogę żałować tego wyjazdu najbardziej na świecie. Nie wiem o co mu chodzi, przecież nie mam już nic do stracenia, a przecież muszę się jeszcze rozwijać jako piłkarz. Real da mi właśnie taką szansę. Gdy podjechałem pod szpital zaparkowałem na parkingu i wysiadłem z samochodu. Po kilku minutach drogi znalazłem się już w sali mojego przyjaciela. Nikogo tam nie było, dlatego też cieszyłem się z tego powodu. Chciałem chwilę pobyć z Mario sam na sam. Usiadłem na krześle obok łóżka i zacząłem swój monolog.
- Hej - przywitałem się szeptem. - To już dzisiaj wiesz...? Dzisiaj lecę do Madrytu, aby zaczął nowe życie. Jest mi bardzo trudno. Nie chcę zostawiać Dortmundu, Ciebie, drużyny, Mel... Ale nie mam innego wyjścia. Nie wyobrażam sobie życia w Niemczech kiedy w każdej chwili mogę spotkać na ulicy Melanie z jakimś innym facetem, szczęśliwą.... To byłby dla mnie największy cios na świecie, nie wytrzymałbym tego. Mario, przepraszam, że byłem dla ciebie złym przyjacielem. Że nie wspierałem Cię gdy mnie potrzebowałeś. Bo ja zdaję sobie sprawę z tego, że leżysz tutaj przeze mnie. Gdybym nie zakochał się w Mel byłbyś szczęśliwy... Przepraszam, to było silniejsze ode mnie. Ona jest taka wyjątkowa, przyciągała mnie do siebie jak magnes. I wiesz, zdaje mi się, że nigdy już nie doświadczę takiego uczucia jak przy niej. Już nigdy nie poczuję się kochanym, bo ja nie umiem kochać. Ciągle ranię tych na których mi zależy... Jestem beznadziejny, ale daje wam szansę. Tobie i Melanie. Chcę abyście byli szczęśliwi. Razem. Bo ty dasz jej szczęście, nie zranisz tak jak ja. Zostawiam dla Ciebie list, gdy się obudzisz, przeczytaj go. Będę się już żegnał przyjacielu... Życz mi szczęścia - powiedziałem kładąc białą kopertę na etażerce przy łóżku i wyszedłem z sali. Mam jeszcze jeden cel, miejsce gdzie zawsze dochodzę do każdej decyzji - Wieża Floriana...



Perspektywa Melanie

Słowa Şahina były dla mnie jak strzały wymierzone prosto w serce. " Marco odchodzi do Realu ", wypowiedź która pokruszyła moje serce na miliony małych kawałków.
- Mel, wszystko okey ? - w tle usłyszałam głos Turka.
- Nie, nie jest okey - wybuchnęłam płaczem. - Mario leży w śpiączce, rozstałam się z Marco, jestem z nim w ciąży, a on wyjeżdża do Hiszpanii. Nie, po prostu jest zajebiście ! - krzyknęłam.
- Melanie, uspokój się, razem damy radę. Pomożemy Ci. Ja, Tugba, Lisa... - poklepał mnie po plecach i podał chusteczki, żebym wywarła łzy.
- Ale nie będzie jego... Nie poradzę sobie, a w dodatku nie mam jeszcze pracy... - westchnęłam.
- O pracę się nie martw. Zapomniałem ci powiedzieć, rozmawiałem z szefem i powiedział, że szukają kogoś na stanowisko psychologa, a wiem od Marco, że to studiowałaś - gdy wypowiedział imię blondyna wzdrygnęłam się. - I jeśli stawisz się na rozmowę kwalifikacyjną to jest duża szansa, że dostaniesz te pracę.
- Boże Nuri, nie wiem jak mam ci dziękować - ucieszyłam się.
- Nie dziękuję mi. Wystarczy, ze pójdziesz na rozmowę i świetnie się zaprezentujesz - uśmiechnął się.
- Ale pomyślałeś o mnie, jesteś świetnym przyjacielem...
- Staram się - posłał mi szeroki uśmiech. - I Mel, wiesz że twoje dziecko nie musi wychowywać się bez ojca, prawda ? - spytał.
- Şahin, a jak ma inaczej się wychowywać ? Nie ma już mnie i Reus'a. Nigdy nie będziemy razem - zaczęłam bawić się dłońmi ze zdenerwowania.
- To nie prawda Melanie. Możesz jeszcze o niego zawalczyć, o wasze wspólne szczęście. Samolot ma o 18 - powiedział i opuścił moje mieszkanie. Spojrzałam na zegarek, 17:20.
- No dalej Mel - powiedział głos w mojej głowie. Jeśli tam nie pojedziesz twoje szczęście skończy się definitywnie za 40 minut.
Moja podświadomość miała rację. Marco to moje największe szczęście. Chcę jego, tylko jego... Wstałam z kanapy i zaczęłam szukać kluczyków do samochodu mojej siostry, a gdy już je znalazłam udałam się do garażu, aby już po kilku minutach jechać po ulicach Dortmundu. Miałam bardzo trudne zadanie gdyż lotnisko znajdowało się po drugiej stronie miasta. Jechałam szybko, bardzo szybko... Na pewno złamałam w tym czasie wiele przepisów, jednak to mnie nie obchodziło. Musiałam być na czas, musiałam powstrzymać Marco, musiałam poczuć jego gorące usta na moich wargach...

W tym samym czasie
Perspektywa Marco.

Jechałem właśnie taksówką przez ulicę Dortmundu. Cały czas spoglądałem przez okno. Gdy z daleka ujrzałem gmach stadionu poczułem palący ból w sercu. To już nie będzie mój dom, bezpieczna przystań. Stanę się obcy w chwili gdy przekroczę granice niemieckiego państwa. Kierowca zatrzymał się przed lotniskiem, zapłaciłem mu, wziąłem bagaż i wyszedłem. Oddałem walizki, a następnie udałem się na odprawę. Rozglądałem się co chwile nerwowo. Miałem nadzieję, że ujrzę tutaj kogoś kto mnie powstrzyma. Miałem nadzieję, że ujrzę brunetkę o czekoladowych oczach. Jednak nigdzie jej nie było... Stanąłem w kolejce do rewizji bagażu podręcznego. Zegarek tyka, a mi zostało 10 najdłuższych minut w życiu.

Perspektywa Melanie

Byłam na lotnisku i zaczęłam szukać Reus' a. Nie było to takie proste. Budynek był ogromny, a dookoła tłoczyło się bardzo dużo osób. Stanęłam w miejscu i zaczęłam się rozglądać, nagle do moich uszu dobiegł komunikat:
- Pasażerów do Madrytu zapraszamy na pokład - zaczęłam biec w stronę stanowisk z kontrolą. Był tam, widziałam go.
- Marco ! - krzyknęłam. Nie usłyszał mnie. Gdy patrzyłam jak znika w tunelu po moich policzkach pociekły łzy. Moje szczęście odeszło....




Next = 16 komentarzy