piątek, 16 maja 2014

Rozdział 19 " Moje szczęście odeszło "

Jak dużo chwil mieści się w życiu ?
Jak dużo prób potrzebuje serce ?
Powiedz, poddasz się ?
Obawiasz się bólu ?
Ty wiesz czego ja nie wiem,
Ja wiem czym jest nadzieja.
Nie zapomnij, nie zapomnij, co nam zostanie...





Perspektywa Marco

Wiem, może i jestem egoistą. Może zawiodłem wszystkich. Ale ja muszę, muszę wyjechać bo inaczej nie poradzę sobie z własnym życiem... Wszystko w tym mieście przypomina mi o tej brunetce. Moje łóżko wciąż pachnie jej perfumami... A może to tylko ci się wydaje ? Może chciałbym, żeby tak było ? Jedno jednak wiem na pewno. Melanie Hainemann i ja nigdy nie będziemy razem. Za bardzo ją skrzywdziłem, zawiodłem, zraniłem. Ona już nigdy mi nie wybaczy, wszystko przekreśliło moje zachowanie w szpitalu. To właśnie tamtego dnia moje całe życie legło w gruzach, a ja do tej pory nie umiem sobie z tym poradzić. Ale może dzisiaj będzie juz lepiej. Wieczorem mam samolot do Madrytu. Swoją drogą klub szybko załatwił to wypożyczenie. Dowiedziałem się, że również nowemu nabytkowi BVB bardzo na tym zależało. Ciekawe co wydarzyło się w jego życiu, że chciał na jakiś czas zmienić klub. Może jego historia jest podobna do mojej ? Można tak gdybać, ale ja chyba nigdy nie dowiem się co go pchnęło do podjęcia tej decyzji.
Dzisiejszego dnia mam do załatwienia jeszcze jedną sprawę. Muszę odwiedzić Mario i zostawić mu pewną wiadomość. List, na wypadek gdyby się jeszcze kiedyś przebudził, a mnie przy nim nie będzie. Teraz zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nie chcę wyjeżdżać... Moim największym marzeniem jest, aby Mel przyjechała i powiedziała, że mi wybacza, że mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Jednak tak się nie stanie. Jestem tego świadomy, jednak gdzieś w głębi serca mam nadzieję...
- Eh, Marco przestań ! - skarciłem się w myśli gdy wsiadałem do samochodu. Wspomnieniami wróciłem do dzisiejszego ranka, ostatniego treningu w tym sezonie z ukochanym klubem. Chłopcy zaakceptowali mój wybór wiedząc w jakiej znalazłem się ciężkiej sytuacji życiowej. Jedynym wyjątkiem był Nuri... Cały czas powtarza mi jakim jestem idiotą, że się poddaję i nie walczę o Mel. Mówi, że mogę żałować tego wyjazdu najbardziej na świecie. Nie wiem o co mu chodzi, przecież nie mam już nic do stracenia, a przecież muszę się jeszcze rozwijać jako piłkarz. Real da mi właśnie taką szansę. Gdy podjechałem pod szpital zaparkowałem na parkingu i wysiadłem z samochodu. Po kilku minutach drogi znalazłem się już w sali mojego przyjaciela. Nikogo tam nie było, dlatego też cieszyłem się z tego powodu. Chciałem chwilę pobyć z Mario sam na sam. Usiadłem na krześle obok łóżka i zacząłem swój monolog.
- Hej - przywitałem się szeptem. - To już dzisiaj wiesz...? Dzisiaj lecę do Madrytu, aby zaczął nowe życie. Jest mi bardzo trudno. Nie chcę zostawiać Dortmundu, Ciebie, drużyny, Mel... Ale nie mam innego wyjścia. Nie wyobrażam sobie życia w Niemczech kiedy w każdej chwili mogę spotkać na ulicy Melanie z jakimś innym facetem, szczęśliwą.... To byłby dla mnie największy cios na świecie, nie wytrzymałbym tego. Mario, przepraszam, że byłem dla ciebie złym przyjacielem. Że nie wspierałem Cię gdy mnie potrzebowałeś. Bo ja zdaję sobie sprawę z tego, że leżysz tutaj przeze mnie. Gdybym nie zakochał się w Mel byłbyś szczęśliwy... Przepraszam, to było silniejsze ode mnie. Ona jest taka wyjątkowa, przyciągała mnie do siebie jak magnes. I wiesz, zdaje mi się, że nigdy już nie doświadczę takiego uczucia jak przy niej. Już nigdy nie poczuję się kochanym, bo ja nie umiem kochać. Ciągle ranię tych na których mi zależy... Jestem beznadziejny, ale daje wam szansę. Tobie i Melanie. Chcę abyście byli szczęśliwi. Razem. Bo ty dasz jej szczęście, nie zranisz tak jak ja. Zostawiam dla Ciebie list, gdy się obudzisz, przeczytaj go. Będę się już żegnał przyjacielu... Życz mi szczęścia - powiedziałem kładąc białą kopertę na etażerce przy łóżku i wyszedłem z sali. Mam jeszcze jeden cel, miejsce gdzie zawsze dochodzę do każdej decyzji - Wieża Floriana...



Perspektywa Melanie

Słowa Şahina były dla mnie jak strzały wymierzone prosto w serce. " Marco odchodzi do Realu ", wypowiedź która pokruszyła moje serce na miliony małych kawałków.
- Mel, wszystko okey ? - w tle usłyszałam głos Turka.
- Nie, nie jest okey - wybuchnęłam płaczem. - Mario leży w śpiączce, rozstałam się z Marco, jestem z nim w ciąży, a on wyjeżdża do Hiszpanii. Nie, po prostu jest zajebiście ! - krzyknęłam.
- Melanie, uspokój się, razem damy radę. Pomożemy Ci. Ja, Tugba, Lisa... - poklepał mnie po plecach i podał chusteczki, żebym wywarła łzy.
- Ale nie będzie jego... Nie poradzę sobie, a w dodatku nie mam jeszcze pracy... - westchnęłam.
- O pracę się nie martw. Zapomniałem ci powiedzieć, rozmawiałem z szefem i powiedział, że szukają kogoś na stanowisko psychologa, a wiem od Marco, że to studiowałaś - gdy wypowiedział imię blondyna wzdrygnęłam się. - I jeśli stawisz się na rozmowę kwalifikacyjną to jest duża szansa, że dostaniesz te pracę.
- Boże Nuri, nie wiem jak mam ci dziękować - ucieszyłam się.
- Nie dziękuję mi. Wystarczy, ze pójdziesz na rozmowę i świetnie się zaprezentujesz - uśmiechnął się.
- Ale pomyślałeś o mnie, jesteś świetnym przyjacielem...
- Staram się - posłał mi szeroki uśmiech. - I Mel, wiesz że twoje dziecko nie musi wychowywać się bez ojca, prawda ? - spytał.
- Şahin, a jak ma inaczej się wychowywać ? Nie ma już mnie i Reus'a. Nigdy nie będziemy razem - zaczęłam bawić się dłońmi ze zdenerwowania.
- To nie prawda Melanie. Możesz jeszcze o niego zawalczyć, o wasze wspólne szczęście. Samolot ma o 18 - powiedział i opuścił moje mieszkanie. Spojrzałam na zegarek, 17:20.
- No dalej Mel - powiedział głos w mojej głowie. Jeśli tam nie pojedziesz twoje szczęście skończy się definitywnie za 40 minut.
Moja podświadomość miała rację. Marco to moje największe szczęście. Chcę jego, tylko jego... Wstałam z kanapy i zaczęłam szukać kluczyków do samochodu mojej siostry, a gdy już je znalazłam udałam się do garażu, aby już po kilku minutach jechać po ulicach Dortmundu. Miałam bardzo trudne zadanie gdyż lotnisko znajdowało się po drugiej stronie miasta. Jechałam szybko, bardzo szybko... Na pewno złamałam w tym czasie wiele przepisów, jednak to mnie nie obchodziło. Musiałam być na czas, musiałam powstrzymać Marco, musiałam poczuć jego gorące usta na moich wargach...

W tym samym czasie
Perspektywa Marco.

Jechałem właśnie taksówką przez ulicę Dortmundu. Cały czas spoglądałem przez okno. Gdy z daleka ujrzałem gmach stadionu poczułem palący ból w sercu. To już nie będzie mój dom, bezpieczna przystań. Stanę się obcy w chwili gdy przekroczę granice niemieckiego państwa. Kierowca zatrzymał się przed lotniskiem, zapłaciłem mu, wziąłem bagaż i wyszedłem. Oddałem walizki, a następnie udałem się na odprawę. Rozglądałem się co chwile nerwowo. Miałem nadzieję, że ujrzę tutaj kogoś kto mnie powstrzyma. Miałem nadzieję, że ujrzę brunetkę o czekoladowych oczach. Jednak nigdzie jej nie było... Stanąłem w kolejce do rewizji bagażu podręcznego. Zegarek tyka, a mi zostało 10 najdłuższych minut w życiu.

Perspektywa Melanie

Byłam na lotnisku i zaczęłam szukać Reus' a. Nie było to takie proste. Budynek był ogromny, a dookoła tłoczyło się bardzo dużo osób. Stanęłam w miejscu i zaczęłam się rozglądać, nagle do moich uszu dobiegł komunikat:
- Pasażerów do Madrytu zapraszamy na pokład - zaczęłam biec w stronę stanowisk z kontrolą. Był tam, widziałam go.
- Marco ! - krzyknęłam. Nie usłyszał mnie. Gdy patrzyłam jak znika w tunelu po moich policzkach pociekły łzy. Moje szczęście odeszło....




Next = 16 komentarzy 

poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 18 " Co z nią ? "





Czy oni są sobie pisani ? A może to tylko złudzenie tych ludzi, którzy widzieli ich szczęśliwych jak nigdy wcześniej ? Może ta historia ma skończyć się zupełnie inaczej niż wszyscy się tego spodziewają ? Może zaskoczy swoim zakończeniem ? Można tak gdybać, jednak nikt nie pozna odpowiedzi na owe pytania przed zakończeniem. Bo to właśnie ono jest najlepsze w każdej historii. Czasem szczęśliwe, innym razem zupełnie odwrotne. A w tym wypadku jak będzie ? Chcecie wiedzieć ? Na to jest prosta recepta. Musicie przebrnąć przez wszystkie emocje. Pozytywne, negatywne, łzy, cierpienie, szczęście, nienawiść. Potem przez wątki, aż dojdziecie do punktu kulminacyjnego, dalsza droga jest krótka trzeba mieć tylko trochę cierpliwości...


Dwa tygodnie później


Czy wiecie jak to jest gdy tęskni się za kim kto jest bardzo bliski waszemu sercu ? Ja znam to uczucie doskonale i gdy myślałam, że już nigdy go nie zaznam, ono wraca do mnie niczym bumerang. Początkowo moja tęsknota była skierowana do rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym, potem gdy byłam w zakładzie i nie mogłam zapomnieć o życiodajnej heroinie. A teraz nie mogę poradzić sobie z odejściem Marco. Dlaczego ja go tak kocham ? Dlaczego nie mogę o nim zapomnieć ? Dlaczego śnie o nim każdej nocy ? Może jest tego jakąś przyczyna. Może ktoś tam w górze nie chce, abym o nim zapomniała ?

Dzisiejszego dnia jak zwykle rano udaje się do szpitala, aby odwiedzić Mario. Lekarze mówią, że jego stan się poprawia, wiec mam nadzieje, ze juz niedługo wzbudzi się ze śpiączki. Gdy byłam przed szpitalem dostrzegłam, że na jednej z ławeczek siedzi mała dziewczynka, no oko może mieć 4 lata. Zmartwiłam się, że nie ma z nią nikogo dorosłego wiec podeszłam do niej.







- Cześć - uśmiechnęłam się i usiadłam obok niej.
- Hej - odpowiedziała niepewnie.
- Nazywam się Melanie, a ty ? - spytałam.
- Nikola.
- Nikola dlaczego siedzisz tutaj sama ? Gdzie są twoi rodzice ? - gdy zdawałam kolejne pytania mała była trochę przestraszona.
- Ja nie mam rodziców. Mieszkałam w domu dziecka, ale uciekam - powiedziała i zaczęła szukać czegoś w swoim plecaku. Szczerze mówiąc nie dziwiłam się jej. W bidulu jest strasznie. Ja i Lisa spędziłyśmy tam miesiąc zanim moja babcia podpisała wszystkie papiery i przejęła nad nami opiekę rodzicielską.
- Nikola, wiesz, że oni się martwią o ciebie ? - spytałam dotykając jej ramienia.
- Na pewno nie, oni mnie nie lubią i ciągle krzyczą - przyznała.
- Wiesz, mam pomysł. Może pójdziemy na lody co ? - nie chciałam jej tak od razu odsyłać do przytułku, bo przyznam, że polubiłam ją bardzo.
 - Dobrze - wstałyśmy ławki, a ja chwyciłam ją za rączkę i udałyśmy się do lodziarni.

Przez cały czas ja i Nikola wiele rozmawiałyśmy. Dowiedziałam się, że jej rodzice zginęli rok temu w wypadku lotniczym, a nikt z rodziny nie mógł się nią zająć.
Nikola ma teraz 4 lat, uwielbia grać w piłkę nożną i kibicuje Borussii Dortmund. Jej ulubionym piłkarzami są Mats i Nuri. Gdy zbliżała się już późna godzina postanowiłam, że muszę zawieść małą do domu dziecka. Nie chciałam tego, wolałabym aby została ze mną, jednak to jest niemożliwe.
- Nikola, musimy wracać - powiedziałam biorąc ją za rączkę.
- Melanie, a odwiedzisz mnie jeszcze kiedyś ? - spytała z nadzieją w oczach.
- Oczywiście, że tak - przytuliłam ją do siebie. Weszliśmy do przytułku, a następnie dziewczynka zaprowadziła mnie do swojej sali. Była mała, mieściło się tam wiele łóżek. Ściany były brudne, na podłodze było pełno kurzu. Nie mogłam pojąć jak te dzieci mogą mieszkać w takich warunkach. Gdy Nikola usiadła na swoim łóżku do pokoju weszła starsza kobieta, która była wychowawczynią dziewczynki.
- Nikola ! Gdzieś ty była ?! - zaczęła się na nią wydzierać. Widziałam, że mała się jej boi.
- Proszę na nią nie krzyczeć - upomniałam ją.
- Oh, a co ty wiesz o wychowaniu dzieci. Jak się tutaj w ogóle znalazłaś ? - spytała.
- Przyprowadziłam Nikole - odpowiedziałam.
- Dobrze, a teraz żegnam. Koniec odwiedzin się skończył - powiedziała i rzuciła mi ostre spojrzenie. Przytuliłam jeszcze dziewczynkę i szepnęłam, że ją odwiedzę. Opuściłam dom dziecka i udałam się z powrotem do szpitala...


Perspektywa Marco


Dzisiaj trener zrobił nam dzień wolny od treningów, jednak ja i tak musiałem się zjawić na Idunie. Zadzwonił do mnie prezes z informacją, że musi ze mną porozmawiać. Moje auto sunęło teraz ulicami Dortmund, a ja miałem myśli skierowane do tylko jednej osoby. Chyba każdy wie o kogo chodzi. Gdy dojechałem pod SIP zostawiłem samochód na parkingu i ruszyłem do gabinetu prezesa. Gdy już byłem przed drzwiami cicho zapukałem, a gdy usłyszałem
" proszę " wszedłem do środka.
- Witaj Marco - prezes przywitał mnie uściskiem dłoni.
- Dzień dobry - usiadłem na wskazane przez niego miejsce.
- To o czym chciał pan ze mną porozmawiać ? - spytałem.
- Marco słyszałem, że ostatnio masz różne problemy i pomyślałem, że może ci się przydać zmiana otoczenia na jakiś czas. W tym tygodniu skontaktował się ze mną Real Madryt i zaproponował półroczne wypożyczenie. To polegałoby na wymianie. Ty idziesz tam, a do nas przechodzi na ten czas Isco. Co ty na to ? - spytał podając mi papiery. Zacząłem je czytać. Dawali dobre warunki, a gra dla takiego klubu jak Real jest dla każdego z graczy marzeniem. Poza tym mógłbym na jakiś czas zapomnieć o problemach, a przede wszystkich o Melanie.
- Ja muszę to jeszcze przemyśleć, ale raczej się zgodzę - powiedziałem i zabrałem papiery z biurka.
- Czy mógłbyś mi dać odpowiedź maksymalnie za dwa dni ? - spytał.
- Myślę, że tak - pożegnałem się i wyszedłem. Ja już podjąłem decyzję. Gra dla takiego klubu jak Real Madryt jest czymś wyjątkowym, a świadomość, że wybrali akurat mnie z tysięcy piłkarzy przyprawia mnie o dumę. Prawda jest taka, że tu w Dortmundzie nie mam nic. Ani dziewczyny, ani przyjaciół... To dla mnie wielka szansa, a takiej nie powinno się przepuszczać. Skierowałem moje kroki do samochodu, który ruszył w kierunku domu Şahina. Chciałem, aby wiedział o mojej decyzji, w końcu to jeden z niewielu osób, którym ufam. Jechałem tam około 10 minut, zaparkowałem przed domem i podszedłem do drzwi, do których zadzwoniłem. Po chwili otworzyła mi pani Şahin.
- Marco, witaj - przywitała mnie uśmiechem.
- Cześć Tugba. Jest może Nuri ? - spytałem.
- Tak, wejdź. Bawi się w salonie z Ömerem - zaprosiła mnie do środka. Gdy wszedłem do pokoju od razu dopadł mnie mały Şahin, który przytulił się do moich nóg. Wziąłem go na ręce.
- Ujek Marco - wyszczerzył ząbki w uśmiechu.
- Hej mały - poczochrałem go po włosach.
- No ej nio - zezłościł się.
- Ömer, chodź pójdziemy na spacer ! - zawołała do niego mama.
- Jus ide - postawiłem go na ziemię i pobiegł do korytarza. Ja w tym czasie usiadłem na kanapie obok piłkarza.
- Napijesz się czegoś ? - spytał.
- Nie dziękuję. Przyszedłem na chwilę, bo chce ci coś powiedzieć.
- A więc zmieniam się w słuch -uśmiechnął się.
- Dostałem propozycję wypożyczenia na pół roku. Przenoszę się do Realu Madryt - powiedziałem szybko. Widziałem, że był zszokowany.
- Marco, a Mel ? Co z nią ? Co z Mario ? Co z Borussią ? - spytał.
- Ja muszę odpocząć od wszystkiego. Ale mam do ciebie prośbę. Bądź przyjacielem dla Melanie...





Chyba po raz kolejny Was zaskoczę.
Najpierw wypadek, rozstanie Marco i Mel, ciąża, a teraz transfer do Realu...
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to.
Pozdrawiam Gorąco


Czytasz = komentuj

Next = 14 komentarzy 

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 17 " Walcz o nią "


Rozdział jest z dedykacją dla Julianny Kot, Dominiki Badstuber, Alex oraz Kateriny Downson,  bo to dzięki Waszym komentarzą udało mi się coś naskrobać. Dziękuję bardzo !






Cz kiedykolwiek ddoświadczyłeś czegoś tak wspaniałego, że gdy zostało Ci to odebrane, twoje życie było nie do zniesienia ? 







Dwa tygodnie później
Perspektywa Melanie


Przez ostatnie tygodnie stan Mario nie poprawił się w nawet w najmniejszym stopniu. Lekarze wielokrotnie próbowali wzbudzać go ze śpiączki, jednak każda próba kończyła się niepowodzeniem. Przez cały ten czas siedzę przy nim trzymając go za rękę, wiele do niego mówię. Czasem mam wrażenie, że mnie słucha, nawet chce coś powiedzieć, ale nie może. Jakaś dziwna moc mu na to nie pozwala. Codziennie przychodzi tutaj ktoś z klubu, jednak Marco nie pojawił się ani razu. Od naszego rozstania minęło już sporo czasu, ale nie zadzwonił, nie napisał. Bardzo za nim tęsknię, jednak wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Skrzywdziłam go, a on nie chce mnie znać. Drzwi do sali otworzyły się, a za nimi dostrzegam Şahina. Odkąd Mario tu leży przychodzi praktycznie codziennie. Zdążyłam się już z nim zaprzyjaźnić.
- Hej - przywitał się i usiadł obok na krześle.
- Hej - odpowiedziałam bladym uśmiechem.
- Jak on się trzyma ? - spytał wskazując na Mario.
- Ciągle bez zmian - przyznałam smutno.
- A ty ? Jak ty się czujesz ? - przyjrzał mi się uważnie.
- Dobrze...
- Mel, wiem, że siedzisz tutaj cały czas. Jedz do domu, ja przy nim posiedzę - powiedział.
- Ale... - chciałam coś powiedzieć, jednak mi przerwał.
- Melanie, idź do domu - powiedział, a ja się go posłuchałam. Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Wtedy jednak moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Upadłam na podłogę i zemdlałam...


Narracja 3 - osobowa

Gdy wysoka brunetka zsunęła się po ścianie na ziemię, podbiegł do niej przyjaciel, który zaczął wołać lekarza. Bardzo bał się o dziewczynę, która przez ostatnie tygodnie zamieniła dom na szpital. Wiedział, że jest przemęczona, ale nie dawała tego po sobie poznać. Melanie obudziła się po kilku minutach, a lekarz zabrał ją do gabinetu w celu wykonania badań. Początkowo kobieta nie chciała się zgodzić, jednak zrozumiała, że może dziać się coś co może zaszkodzić jej zdrowiu. Lekarz wykonał potrzebne badanie, jednak musiał skonsultować się z kimś innym. Opuścił pomieszczenie, a potem weszła do niego młoda kobieta.
- Hej, jestem Lena - przywitała się.
- Hej, Melanie - odpowiedziała jej uśmiechem.
- Rozmawiałam z doktorem Brownem i powiedział, że podszebna jest jeszcze moja interwencja. Zapraszam na USG - wskazała na kozetkę. Dziewczyma wstała z krzesła, położyła się i pociągnęła bluzkę do góry, a Lena posmarowała jej brzuch zimnym, nieprzyjemnym żelem. Zaczęła jeździć po nim urządzeniem.
- Kiedy ostatni raz miałaś miesiączkę ? - spytała wpatrując się w monitor.
- Nie jestem pewna, ale chyba ostatni raz ponad miesiąc temu...
- Melanie, zostaniesz mamą. To trzeci tydzień - uśmiechnęła się. W tym momencie jej świat się zawalił. To nie możliwe, ona nie mogze być matką !
- Coś się stało ? - spytała widząc jej niepokój na twarzy.
- To nie może być prawda - powiedziała spalinowana.
- Ale jest. Czy ten chłopak, który leży w śpiączce jest ojcem ? - spojrzała pytająco.
- Nie, ale ja i ojciec dziecka rozstaliśmy się dwa tygodnie temu - wyszeptała wracając wspomnieniami do ostatniej nocy z Marco.
- Pamiętaj jednak, że dziecko nie jest niczemu winne - powiedziała podając jej chusteczki do wystarcia.
- Wiem, jednak nie wyobrażam sobie siebie w roli matki - przyznała wracając ponownie na krzesło.
- Żadna młoda kobieta sobie tego nie wyobraża, a jeszcze bardziej wtedy, gdy ciąża jest nieplanowana. Jednak zobaczysz, z czasem pokochasz to maleństwo. Teraz musisz dużo odpoczywać i nie denerwować się, bo to może mu zaszkodzić - powiedziała i zaczęła pisać coś na kartce, którą jej podała.
- Od teraz żadnego alkoholu, kawy, używek i tym podobnych. Widzimy się na kontroli za dwa tygodnie - uśmiechnęła się i pożegnała.


Perspektywa Melanie

Nie mogłam w to uwierzyć... Ja nie mogę być matką, nie teraz.
Co ja zrobię ? Nie mogę przecież pójść do Marco i mu o tym powiedzieć. Nienawidzi mnie, a poza tym dziecko nie jest mu potrzebne. On ma karierę, musi się rozwijać, a nie zajmować się maleństwem. Zdecydowałam, że sama je wychowam, a Marco nigdy się nie dowie. Jednak nie wyjadę z Dortmundu, zbyt kocham to miasto. Będę się po prostu starała unikać Reus'a. Wyszłam na korytarz, a tam czekał na mnie Nuri.
- Hej i jak po badaniu ? Wszystko dobrze ? - wypytywał się.
- Tak... - odpowiedziałam niepewnie.
- Melanie, wiem że kręcisz. Proszę, powiedz prawdę - popatrzył mi w oczy.
- Nuri, ja... ja jestem w ciąży - wyszeptałam i usiadłam na krześle, a on zrobił to samo.
- Ale jak to ? Czy to jest dziecko Marco ? - spytał.
- Tak, ale musisz obiecać, żenie powiesz mu prawdy. Nuri, proszę... Nie możesz tego zrobić. Marco mnie nienawidzi - złapałam go za dłoń i popatrzyłam w oczy.
- Melanie, ale jak ty to sobie wyobrażasz ? Marco ma prawo wiedzieć, jest w końcu ojcem. Jak ty sama wychowasz tę kruszynę ?
- Dam radę Şahin - uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku postoju taksówek, aby potem znowu znaleźć się w domu.



Perspektywa Marco


Przez ostatnie tygodnie jestem jakiś nieobecny. Czuje się tak jakby zeszła ze mnie cła radość życia. Została przy Mel... Czemu ja jestem taki głupi ? Dlaczego wtedy obraziłem się jak jakiś dzieciak i odszedłem ? Odszedłem wtedy gdy najbardziej mnie potrzebowała. Nie mogłem jej przecież winić za to co powiedziała. Przecież nie ma wpływu na to co czuje do Mario, to ze nie jest dla niej obojętny, w końcu serce nie sługa. Tak bardzo chciałbym teraz trzymać ją w ramionach, jednak wiem, że ją zawiodłem i boję przyznać się do winy. To wszystko przez tą moją cholerną dumę. Jak zawsze o 17 udałem się do szpitala. Przychodzę tu codziennie, ale wtedy gdy nie ma Melanie. Nie chce jej spotkać, nie chce poczuć tego ukłucia w sercu.
Gdy wszedłem do sali siedział juz tam turecki zawodnik.
- Hej - przywitałem się.
- Hej.
- Była dzisiaj Mel ? - spytałem siadając na krześle obok łóżka Mario.
- Była, jest tu codziennie. Marco, powinieneś z nią porozmawiać, naprawdę... Jest coś o czym nie mogę ci powiedzieć, ale tym musisz o nią walczyć. Ona kocha Mario, ale nie w ten sam sposób co ciebie. Traktuje go bardziej jak brata lub przyjaciela, a nie jak partnera. Ona cię bardzo kocha, ale myśli, że jej nienawidzisz. Stary, walcz o nią - polepał mnie po ramieniu i wyszedł zostawiając mnie samego z tysiącem myśli.




Hej, oddaje w wasze ręce nowy rozdział. Musze przyznać, że nie jest jakiś zachwycający i mi się nie podoba. Krótki i nudny, jak reszta moich rozdziałów.
A więc jak to będzie ? Marco i Mel wrócą do siebie ? Co będzie z Mario ? A może pojawi się ktoś jeszcze ? Czy Reus dowie się o ciąży ? Jak myślicie ?

Nowy rozdział pojawi się jeśli pod tym postem będzie przynajmniej 12 komentarzy.
jest 29 obserwatorów, a komentarzy 8, 9.
Myślę, aby zrobić tego bloga tylko dla zaproszonych.
No dobra, nie przynoszą Was już.

Pozdrawiam gorąco