środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 3 " Cytryna i imbir"

Dni mijały, a ja nie mogłem o niej zapomnieć. O długowłosej brunetce o czekoladowych oczach, karminowych wargach i bladej skórze. Cały czas siedziała w mojej głowie i chodź za wszelką cenę chciałem ją  stamtąd wyrzucić myśli o niej wracały z podwojoną siłą. Nie znam jej imienia, wiem tylko że jest narkomanką, która zrobi wszystko by zażyć narkotyki. Pamiętam jeszcze jedną rzecz, jej zapach.... Jej perfumy miały piękny zapach, to była mieszanka cytryny i imbiru. Więc wychodzi na to, że o dziewczynie, o której myślę 24 godziny na dobę wiem tylko te kilka rzeczy.

***

 Kolejny nudny, monotonny dzień. Kolejna chęć skończenia ze wszystkim, na zawsze. Kolejna silna chęć zażycia narkotyku. Ale nie mogę, obiecałam mu. Obiecałam temu tajemniczemu blondynowi, chodź go nie znam i mogę go już nigdy nie zobaczyć spróbuję dotrzymać tajemnicy. Dlaczego ? Sama nie wiem, ja po prostu mu zaufałam, opowiedziałam całą historię, byłam szczera. Zacznę żyć dla niego, a przynajmniej spróbuję.

 ***

 Nie jest tak łatwo jak myślałam, nie potrafię teraz wstać i wyjść do ludzi. Nie potrafię z dnia na dzień zacząć wszystko od początku. To jest za trudne, a ja jestem za słaba. Niedawno w szafie znalazłam mój stary pamiętnik, gdy pisałam te wszystkie notki byłam tak bardzo szczęśliwa, zadowolona z życia. A teraz ? Teraz jestem masochistką, zadawanie sobie bólu za pomocą żyletki to dla mnie zwykła codzienność. Ten ostry przedmiot stał się dla mnie przyjaciółką. W domu nikogo nie było, moja siostra zapewne poszła do pracy, z zawodu jest fotografem. Poszłam trochę pooglądać telewizję. Latałam po kanałach, zatrzymałam się dopiero na programie sportowym. Akurat była powtórka meczu, w którym grała moja ukochana Borussia Dortmund. Zawsze moja rodzina wykupywała bilety na mecze, byliśmy wiernymi kibicami. Nagle wpadłam na genialny pomysł. Wzięłam laptopa na kolana i weszłam na główną stronę BVB. Następny mecz miał się odbyć za dwa dni. Na moje szczęście było jeszcze kilka biletów. Kupiłam dwa, dla mnie i Lisy. Może właśnie to pomoże mi wrócić do normalności.

*** 

Już za swa dni mecz z schalke, z jednej strony nie mogę się doczekać, ale teraz ciągle jestem rozkojarzony na treningach. Zdziwiłem się gdy trener wystawił mnie w podstawowej jedenastce. Mam nadzieję, że podczas tego meczu nic mnie nie rozproszy, że ani razu nie pomyślę o brunetce, która śni mi się każdej nocy.

***

2 dni później To już dzisiaj, ligowy mecz, w którym BVB zagra o punkty z odwiecznym rywalem - Schalke. Już od samego rana chodzę podekscytowana, nie mogę doczekać się tego starcia. Gdy wzięłam już letni orzeźwiającej prysznic ubrałam się w klubową koszulkę i czarne rurki. Zaczęłam przeglądać czas aż do 16.30. Zaczęłyśmy się wraz z Lisą malować na mecz. Na koniec założyłyśmy jeszcze szaliki i ruszyłyśmy na Signal iduna Park.

***

 Mario i Robert zajechali po mnie, zawsze razem jeździliśmy na stadion przed meczem. To mnie trochę odpręża, rozmawialiśmy wtedy o wszystkim.
- Co tam u Ani Robert ? - spytałem.
- Dobrze, tylko teraz ciągle jej nie ma w domu bo do zawodów się ciągle przygotowuje.
- No cóż takie życie sportowca - westchnąłem.
- Tak wiem o tym dobrze, ale wiesz ja bym chciał zrobić kolejny krok w naszym związku. Wiesz powiększyć rodzinę - rozmarzył się.
- Oj tam Lewy po co ci dzieci ? One tylko jedzą, płaczą i śpią. - wtrącił się Mario.
- A ty Mario jesteś jeszcze taki niedojrzały. Nie myślisz o żadnej dziewczynie na poważnie, nie chcesz zakładać rodziny...- oburzyłem się.
- Oj Marco, a po co mi rodzina, jeśli co chwilę mogę mieć nową laskę ?
 - Wiesz, może po to, że jak już zostaniesz stary, to ktoś się tobą zaopiekuję i nie będziesz sam ! - trochę podniosłem głos, naprawdę takie zachowanie mojego przyjaciela mocno mnie irytowało.
- Dobrze chłopaki nie kłóćcie się, każdy ma inne podejście do życia - wtrącił się Lewy. Podjechaliśmy na SIP i udaliśmy się do szatni, w której siedzieliśmy już wszyscy zawodnicy. Trochę z nimi pogadaliśmy jednak nie trwało to długo gdyż przyszedł do nas trener, aby zagrzać nas trochę do walki. Wyszliśmy na murawę, podaliśmy sobie dłonie z zawodnikami Schalke. Gdy kibice zaczęli śpiewać pieśń BVB na jednej z trybun dostrzegłem obraz, króry przedstawiał moją podobiznę. Nie ukrywam, zrobiło mi się ciepło na duchu. Wiem, że kibice są ze mną nawet w najtrudniejszych momentach.

*** 

Ta podobizna....Chłopak, którego ona przedstawiała wydawał mi się bardzo znajomy. Jakbym go już kiedyś spotkała, rozmawiała z nim.
- Lis, kim jest ten chłopak ?
- To Marco Reus, piłkarz BVB.
Pierwszy gwizdek arbitra i zaczyna się 90 minut spotkania pełnego emocji. Gdy mecz się skończył byłam bardzo dumna z 3:0. Zdobywcami bramek był Kuba, Lewy oraz ten cały Marco Reus.
 - Chodź, pójdziemy po autografy - zaproponowała moja siostra.
- Lisa, ale on tam będzie....
- Mel, nie przejmuj się. On już dla ciebie nic nie znaczy, pamiętaj.

*** 

Byłem zadowolony z dzisiejszego meczu. W szatni szybko się ogarnąłem i poszedłem rozdawać autografy. Gdy wychodziłem przed stadion wpadłem na kogoś. Cytryna i imbir, ciemne włosy, karminowe usta, czekoladowe oczy. Czy to możliwe, czy to ona ?

Kolejny w wasze ręce, mam nadzieję że się spodoba. Chcecie, żeby Melanie spotkała się z Marco ponownie ?
Pozdrawiam :*

4 komentarze:

  1. No oczywiście, że chcemy żeby Mel spotkała się z Marco :) Dobry rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że chcemy żeby się spotkali :)
    Świetny rozdział. Już nie mogę doczekać się następnego! :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    http://milosc-ktora-nigdy-nie-zgasnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;)
    Zapraszam do mnie
    http://kocham-pana-o-blond-wlosach.blogspot.com/
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje za zaproszenie tutaj!:)
    Nie żałuję:)
    Świetny!:)
    Czekam na nn:)
    Buziaki:**
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń